JAN DE VYLDER

„NASZE BUDYNKI NIE SĄ ANI DOKOŃCZONE, ANI NIEDOKOŃCZONE”

Zdjęcie: Filip Dujardin

DIENSTENCENTRUM LEDEBERG, GHENT, BELGIA (2016) Photo: Filip Dujardin

JANA DE VYLDER Z PRACOWNI ARCHITECTEN DE VYLDER VINCK TAILLIEU FASCYNUJĄ KONFLIKTY CODZIENNEGO ŻYCIA, KTÓREGO CHCE DOŚWIADCZAĆ W CAŁEJ JEGO ZŁOŻONOŚCI. „LUBIĘ WPROWADZAĆ ELEMENT NIEPEWNOŚCI”.

„Bóg tkwi w szczegółach” mawiał Mies van der Rohe. Belgijska pracownia de vylder vinck taillieu (architecten dvvt) traktuje tę słynną sentencję bardzo poważnie: w ich pracy detal jest najważniejszy. Podchodzą do niego jednak zupełnie inaczej niż słynny modernistyczny architekt. Dobrym przykładem jest projekt Centrum Ledeberg w Ghent, gdzie wszelkie niedoskonałości betonowych elementów zostały wyróżnione jasnoczerwoną farbą. Rzeczy, które innych architektów doprowadziły do rozpaczy lub szału, w rękach architektów z architecten dvvt zmieniają się w rozpoznawalny, oryginalny styl uprawiania architektury. Piękno skazy jest lepsze niż doskonałość, a niedociągnięcie staje się pożądaną zaletą. „W dzisiejszych czasach detal to w dużej mierze sprawa techniczna” wyjaśnia Jan de Vylder, nawiązując do powiedzenia Miesa van der Rohe. De Vylder prowadzi pracownię architecten dvvt wspólnie ze swoimi partnerami Inge Vinck i Jo Taillieu.

Pracownia przeszła ostatnio zmiany organizacyjne, w ramach których wydzielono dwa osobne biura, jedno prowadzone przez De Vylder i Vinck, drugie przez Taillieu, tak że teraz pracownia składa się z trzech firm. „Należy unikać mostków termicznych, trzeba zadbać o odpowiednią wytrzymałość na obciążenie wiatrem: detale w architekturze rodzą się głównie z takich technicznych wymogów. Zarazem jednak detale nie są z tymi kwestiami zupełnie związane, tak samo jak nie mają żadnego związku z tak zwaną doskonałością Miesa van der Rohe. Faktycznie powiedział kiedyś „Bóg tkwi w szczegółach”, ale jeśli przyjrzeć się uważnie zaprojektowanym przez niego apartamentowcom przy Lake Shore Drive w Chicago, można zauważyć, że nawet on nie potrafił uniknąć improwizacji. Luki w konstrukcji budynków musiały być często zalepiane na miejscu. Nie ma to nic wspólnego z doskonałością. Dla mnie detal to kwestia dopasowania do siebie różnych elementów. A zazwyczaj jest tak, że rzeczy nie pasują do siebie idealnie. Chcę wykorzystać to niedopasowanie w taki sposób, aby mimo wszystko osiągnąć jedność”.

TWIGGY, GHENT, BELGIA (2014) Zdjęcia: Filip Dujardin

- Czy mam przez to rozumieć, że niedające się połączyć elementy to niezbywalna cecha architektury? Tak. Architektura często łączy rzeczy, które trudno jest pogodzić. Nie mam na myśli wyłącznie konfliktów w sensie materiałowym, ale również wszelkie ludzkie, społeczne i kulturowe aspekty projektu budowlanego. Do tego dochodzą oczekiwania klientów, ograniczenia budżetowe, potencjał budynku i jego wpływ na środowisko naturalne. Ogólnie rzecz biorąc, istnieje bardzo dużo parametrów, które trzeba ze sobą w jakiś sposób zgrać. Wszystko to sprowadza się do detalu. Detal to sublimacja problemów związanych z uzyskaniem gładkich, jednolitych połączeń. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie powinniśmy starać się wszystkiego łączyć, ale raczej popracować nad samą przestrzenią połączenia. To było jak olśnienie. To nie prawda, że jakość architektury Miesa bierze się z doskonałości. Cenię tego architekta właśnie dlatego, że ośmielił się tworzyć piękno, nie przywiązując wagi do doskonałych detali. - Tak więc twoim zdaniem potencjał architektury tkwi tak naprawdę w niedoskonałości? Można tak powiedzieć. Łączenie elementów to dobra okazja, żeby zaobserwować wynikający z tego impas, a później wykorzystać go i stworzyć interesujący dodatek do projektu lub znaleźć inne rozwiązanie, dzięki któremu to, co wydawało się przeszkodą przerodzi się w zaletę. Nigdy nie przepadałem za przykrywaniem, czy zamazywaniem połączeń. Szczególnie jeżeli przykrywanie przedstawia się jako czystość, jak w przypadku doskonale wyglądającej fasady, za którą kryją się różne materiały. Ja zazwyczaj wolę kiedy materiały wyraźnie widać. Dotyczy to również luster, które często pojawiają się w naszych pracach. Używamy luster, aby pokazać, że jakiegoś problemu nie udało się rozwiązać. Zamiast wymyślać rozwiązanie za wszelką cenę, przedstawiamy problem w innym świetle, dzięki czemu przestaje być problemem. Nie uda się go rozwiązać zbliżając dwa elementy jeszcze bardziej do siebie. Nasze projekty stawiają sprawę jasno - ten fragment lustra przykrywa materiał izolacyjny lub inny rodzaj wypełnienia. Przykrywanie to zresztą nienajlepsze słowo. Bardziej odpowiednie w tej sytuacji byłoby nazwanie tego zabiegu zabawą w chowanego. Zabawa ta nie oznacza jednak, że gdzieś się chowamy. Staramy się raczej stworzyć wrażenie, że jesteśmy gdzie indziej. Chodzi o odwrócenie uwagi. Temu właśnie służą nasze lustra. - Czy proponujecie zabawę w chowanego i podobne gry dlatego, że sprawia wam to przyjemność? Oczywiście. Uwielbiam, kiedy ludzie uśmiechają się, dostrzegając tego rodzaju szczegóły. Mało to wizjonerskie czy głębokie, ale cieszę się, że nasze budynki potrafią kogoś rozweselić. Równie ważne dla mnie jest to, aby nie zdradzać wszystkiego od razu – niektóre rzecz powinny uderzać odbiorcę przy drugiej lub trzeciej wizycie. To tak, jakby ktoś jadł spokojnie śniadanie w domu i nagle pomyślał „O co chodzi z tymi belkami? Gdzie się kończą? Co jest tutaj wspornikiem?” - Wygląda na to, że wyraźnie konfrontujecie użytkowników z detalami budynku. Moglibyście jednak postawić na inny rodzaj architektury, gdzie uwagi użytkownika nie kieruje się na materiały, z których powstał budynek. Dlaczego to alternatywne podejście wam nie odpowiada? Od zawsze miałem pewną cechę, która ostatnio jeszcze się nasiliła. Mianowice unikam rozmów o architekturze i podchodzę do niej z pewnym dystansem. O wiele bardziej interesuje mnie ludzka zdolność do wytwarzania różnych rzeczy: domów, szkół, czy innych budynków. Nie chodzi o to, że jestem pasjonatem ręcznego rzemiosła. Po prostu przemawia do mnie klarowność tworzenia, podobnie jak prosto wyrażona, jasna myśl.

- Widoczne w pracach architecten dvvt zamiłowanie do detali przypomina mi nurt realizmu w literaturze. Tam również większą wagę przykłada się do opisu szczegółów niż do ich znaczeń, czy wymowy symbolicznej. To prawda. Faktycznie uważam, że detal jest niezwykle ważny. Życie to tak naprawdę seria detali, które łączą się w ciąg. Pracując nad budynkiem, chcę zaaranżować je w taki sposób, aby osiągnąć efekt zaskoczenia. Chcę, żeby ludzie zastanawiali się, jak wpadliśmy na dane rozwiązanie. Osiągnięcie takiego wrażenia poetyckości wymaga dogłębnej znajomości rzemiosła, ale i odwagi, aby w odpowiednim momencie spojrzeć na projekt z innego punktu widzenia, wziąć pod uwagę inne czynniki i dostrzec nowe możliwości. Czy, stosując takie podejście, ciągle jeszcze mogę mówić, że jestem architektem? Nie wiem. W każdym razie na pewno jestem entuzjastą układania rzeczy w nowe wzory. - Pracownia Architecten dvvt posługuje się różnymi strategiami, aby zaskoczyć nową aranżacją detali. Wspomniałeś już o jednej z nich, czyli o wykorzystaniu luster. Odbijając obraz, lustro podaje w wątpliwość status tego, co rzeczywiste. To pytane o „prawdziwość” rzeczy powraca w waszej pracy na wiele sposobów. Dlaczego? Aby podtrzymać stan fascynacji życiem, lubię wprowadzać element niepewności. Zasada ta ma zastosowanie nie tylko do innych, ale również do mnie, do tego, jak myślę i co robię. Ogólnie chodzi o to, aby wyobrazić sobie odwrotność tego, co zazwyczaj myślimy, robimy, lub czego unikamy. Po prostu zastanawiam się nad rzeczami, z którymi mam do czynienia i w ostatnich latach mam coraz więcej wątpliwości. Architektura to nie sprawa architektury, skala to nie sprawa skali, kontekst to nie sprawa kontekstu, znaczenie to nie sprawa znaczenia, tworzenie to nie sprawa tworzenia – rozważanie tego typu paradoksów pozwala mi odkryć odpowiednią skalę, proporcję i w ogóle architekturę. Zamiast dążyć do celu, wybieram niepewność. Takie podejście ma duży wpływ na moje relacje z ludźmi i sposób, w jaki pracuje. Dotyczy to również moich kontaktów z wykonawcami, który jest zazwyczaj bardzo bezpośredni. - Czy oznacza to, że budowanie jest dla ciebie równie ważne jak projektowanie? Moim zdaniem w budowaniu tkwi sedno architektury. Trzeba zdać sobie sprawę, że jest to ciągły proces, który nieustannie się zmienia. Często słyszymy, że nasze budynki nie są dokończone. Odpowiadam na to, że nie są ani dokończone, ani niedokończone. Jest różnica pomiędzy pozostawieniem budynku w stanie niedokończonym, a powiedzeniem sobie, że to jeszcze nie koniec prac. Budynek musi być otwarty na zmiany, a inni muszą mieć możliwość ich wprowadzenia. Zaprojektowane przeze mnie budynki aż proszą się, żeby je zmienić. W ogóle nie interesuje mnie architektura, która zmusza ludzi, żeby żyli w taki a nie inny sposób i nie wściekam się tak, jak niektórzy architekci, kiedy coś idzie nie po ich myśli. Nie chodzi o zupełnie porzucenie możliwości ukończenia projektu, ale o nieograniczanie złożonego charaktery architektury tylko po to, aby uzyskać uproszczoną całość. Chcę dostrzec tę złożoność i jej doświadczyć tak przy stole kreślarskim, jak i w życiu prywatnym i pracy dydaktycznej.

PC CARITAS, MELLE, BELGIA (2016) Zdjęcia: Filip Dujardin

BIURA AGENCJI FAMOUSGREY W GROOT-BIJGAARDEN W BELGII

Biura nowoczesnej agencji reklamowej w budynku klasztoru – pierwszą myślą, która przychodzi do głowy jest dysonans. Adaptacja zabytkowego klasztoru w belgijskiej miejscowości Groot-Bijgaarden wykonana przez pracownię architecten dvvt na zlecenie międzynarodowej firmy reklamowej FamousGrey przekonuje jednak, że taki projekt może być bardzo udany.

Ten otoczony zielenią budynek położony niedaleko Brukseli był pierwotnie siedzibą XII-wiecznego opactwa Św. Wiviny. Następnie przekształcono go na klasztor Zgromadzenia Braci Szkół Chrześcijańskich. Z uwagi na zabytkowy status budynku jego rokokowa fasada przetrwała do naszych czasów w niemal nienaruszonym stanie. Pracownia architecten dvvt skupiła się więc na adaptacji wnętrza. Wprowadzone zmiany nie zrywają z historią, ale nawiązują z nią aktywny dialog. Końcowy efekt jest tak inteligentny i optymistyczny, że gdyby dawni mnisi mogli rozejrzeć się po wnętrzach niegdysiejszego klasztoru, być może daliby się skusić, aby zrzucić habit i poświęcić się sztuce reklamy.

Główną zmianą było wyburzenie ściany oddzielającej ambulatorium od znajdujących się za nim pomieszczeń. Podjęcie tej decyzji nie było trudne; ściana nie była na pewno częścią pierwotnego budynku, a przynajmniej nie w tym miejscu. Zastępując ją w całości ścianką działową z przeszklonych paneli, uzyskano szereg otwartych przestrzeni biurowych. Pracownia architecten dvvt zachowała oryginalne drewniane drzwi pomiędzy pokojami, dzięki czemu po rozsunięciu przesuwnych drzwi szklanych pokoje można połączyć z korytarzem w jedną dużą przestrzeń. Kiedy drzwi są zasunięte, pokoje powracają do pierwotnej konfiguracji. Stare drewniane drzwi nie są postrzegane jako problem, ale jako element poprawiający elastyczność przestrzeni biurowej. Ich współdziałanie ze szklanymi panelami to prosty i skuteczny sposób na dynamiczną przestrzeń: pracownicy Famous mogą sami zdecydować, czy dane zadanie lepiej wykonać w przestrzeni otwartej czy prywatnej.

Adaptacja klasztoru na potrzeby przestrzeni biurowej do dobry przykład podejścia stosowanego przez architecten dvvt również pod innymi względami. Aby przekonać się, że projekt nie powstał wyłącznie przy stole kreślarskim, lecz także w drodze improwizacji podczas budowy, wystarczy spojrzeć na kolory stalowych kolumn i legarów, które zastosowano jako podciągi w korytarzu. Zdarcie wierzchniej warstwy ścian w starych pokojach ujawniło wiele różnych kolorów. Inni architekci podjęliby natychmiastową decyzję, aby usunąć ten patchwork barw pozostawionych przez poprzednich użytkowników budynku. Zgodnie z nieortodoksyjnym podejściem architecten dvvt odkryte kolory potraktowano jednak jako szansę na przywołanie przeszłości i figlarne ożywienie wnętrza. Odsłonięte w poszczególnych pomieszczeniach barwy nie tylko pozostawiono, ale wręcz podkreślono, powtarzając je na kolumnach i belkach w korytarzu. W połączeniu z witrażami zastosowane zestawienie kolorów wprowadza wesołą, energiczną atmosferę w dawnym ambulatorium. Strych to z kolei surowa konfrontacja starego z nowym, która wygląda niemal jak rozwiązanie prowizoryczne. Ścianki działowe i belki, tam gdzie są odsłonięte, dają wrażenie migawkowego zdjęcia: nic nie jest na stałe, obecny stan jest przypadkowy, a jutro wszystko może wyglądać zupełnie inaczej. Tak jak często ma to miejsce w przypadku projektów architecten dvvt, przekształcony na biura klasztor w Groot-Bijgaarden charakteryzuje się zmianami perspektywy i tymczasowością.

DIENSTENCENTRUM LEDEBERG, GHENT, BELGIA (2016), Zdjęcia: Filip Dujardin

TANGRAM, SKLEP Z BIŻUTERIĄ, KORTRIJK, BELGIA (2016) Zdjęcia: Filip Dujardin

- Czy ten nie-dokończony, rozproszony charakter waszych prac można rozumieć jako alegorię naszej codzienności? Dla mnie tworzenie budynków było zawsze częścią codzienności. Nie wykonuję zawodu architekta. Powiedziałbym raczej, że zajmuję się konfliktami codziennego życia – tylko tyle. Uważam, że to bardzo praktyczne podejście. Na przykład, zmieniając ustawienie stołu, można stworzyć zupełnie nowy punkt widzenia. Moim zdaniem architektura powinna być o wiele bardziej skromna. Architekci powinni w większym stopniu korzystać z tego, co jest dostępne na miejscu zamiast szukać zewnętrznych punktów odniesienia w takich dziedzinach jak filozofia czy historia. Dla mnie najważniejszym źródłem pomysłów jest chwila obecna. W tym sensie słowo „detal” powinno być zastąpione słowem „moment”. Codzienne życie to następujące po sobie momenty; w każdej chwili możemy doświadczać wielu rzeczy, dostrzegać je i wzajemnie łączyć. Takie podejście otwiera przed nami niezwykle ciekawe życie. Tworzymy nieustające teraz, w którym osadzona jest i przyszłość i przeszłość. - Detale odgrywają tak ważną rolę w projektach architecten dvvt, że właściwie mogłyby zastąpić architekturę. Można powiedzieć, że kwestie poboczne i pierwszoplanowe splatają się ze sobą. Czy zgodzisz się z takim wnioskiem? Istotne jest odróżnienie koncentracji na środku pola widzenia od widzenia obwodowego. Gdybym miał zrezygnować z jednego z tych sposobów patrzenia, zrezygnowałbym z pierwszego. Nasze życie społeczne polega dzisiaj wyłącznie na skupieniu, optymalizacji i specjalizacji. Ja z kolei uparcie twierdzę, że powinniśmy zwracać uwagę nie tylko na to, co jest w centrum, ale również na to, co pozostaje na obrzeżu. Nie chcę wykluczać tego marginalnego obszaru; wręcz przeciwnie, świadomie wprowadzam go do swojej pracy. Można to opisać jako sytuację, w której patrzymy na całość z lotu ptaka, nie tracąc z oczu tego, co dzieje się w środku. - Istotną cechą architektury uprawianej przez architecten dvvt wydaje się być chęć pogodzenia przeciwieństw: rzeczywiste i nierzeczywiste, dalekie i bliskie, kluczowe i przypadkowe, architektura i technologia, centrum i peryferie. Jak was zakwalifikować? Zawsze było mi blisko do postaci dworskiego błazna przeplatającego żarty z brutalną prawdą. Była to jedyna osoba, która mogła sobie pozwolić na zuchwałość wobec króla. Brzmi to może jak przesada, ale podobne echa pobrzmiewają w wielu naszych projektach. Udaje nam się przeforsować rzeczy, które nikomu innemu nie uszłyby na sucho.

TANGRAM, SKLEP Z BIŻUTERIĄ, KORTRIJK, BELGIA (2016) Zdjęcia: Filip Dujardin