TOM EMERSON

„NASZE PRACE NIE ROSZCZĄ SOBIE PRETENSJI DO PRAWDY. SĄ NIEMAL ANTYKONCEPTUALNE”

Zdjęcie: Johan Dehlin

PROJEKTY REALIZOWANE PRZEZ PRACOWNIĘ ARCHITEKTONICZNĄ 6A ARCHITECTS NIE WYZNACZAJĄ ANI POCZĄTKU ANI KOŃCA. SĄ TYLKO OKRESEM W ŻYCIU DANEGO MIEJSCA. „BUDYNEK JEST NIEDOSKONAŁY JUŻ U SWOJEGO ZARANIA”.

Gałka do drzwi z odciskiem kciuka, elegancko zaokrąglone zakończenie balustrady, świetliki dachowe obłożone wypalonym drewnem: podobnie jak w przypadku innych projektów wykonanych przez londyńską pracownię 6a architects Toma Emersona i Stephanie Macdonald, w Muzeum Sztuki Współczesnej Raven Row również nie brakuje wpadających w oko szczegółów przywodzących na myśl zdania w wierszu. W czasach, gdy projektowanie często sprowadza się do montażu prefabrykowanych elementów, położenie nacisku na szczegóły jest niemal oznaką buntu.

Tom Emerson zaprzecza jednak, aby kierowała nim chęć przeciwstawiania się ogólnym trendom lub nadmierna dbałość o szczegóły. „W naszej pracy dopracowanie szczegółów to pragmatyczna reakcja na warunki, w których pracujemy” wyjaśnił, kiedy spotkaliśmy się z nim w budynku Politechniki Federalnej w Zurychu, gdzie uczy na Wydziale Architektury. „Większość wczesnych projektów realizowaliśmy w Londynie. W odróżnieniu od wielu innych miast Londyn jest pozbawiony formy i nieuporządkowany, a wszelkie koncepcje i plany natrafiają na opór materii. Praca w takim środowisku zawsze oznacza konieczność wzięcia pod uwagę jakieś zastanej krawędzi, narożnika czy połączenia. Nie można czegoś tak po prostu zaprojektować, bo każdy projekt rodzi się w zderzeniu z brakiem porządku. Dzieje się tak szczególnie wtedy, kiedy adaptujemy budynek do innych celów lub pracujemy nad obiektami objętymi nadzorem konserwatorskim”.

- Poza tym, że reagujecie na zastaną sytuację w sensie fizycznym, interesują was chyba również historie związane z danym budynkiem lub miejscem. Faktycznie często odkrywamy fascynujące historie. Docieramy do nich, przekopując związane z budynkiem archiwa, trochę jak archeolodzy. W przypadku Centrum Sztuki Współczesnej Raven Row w londyńskiej dzielnicy Spitalfields musieliśmy przekształcić dwa zabytkowe budynki klasy 1. Podczas pracy nad projektem zorientowaliśmy się, że stanowią one świadectwo historii współczesnego Londynu. Nie poprosiliśmy o pomoc przewodnika. Wystarczyło przyjechać na miejsce i wczuć się w jego historię. Budynki zostały wzniesione przez francuskich Hugenotów, którzy przybyli do tej części Londynu jako pierwsza grupa imigrantów. Wzbogacili się na handlu jedwabiem, ale później nie wytrzymali konkurencji i zbankrutowali. Kolejną falę imigrantów stanowili Żydzi uciekający przed pogromami w Rosji. Następnie przyjechali Azjaci, po czym w latach sześćdziesiątych przez całą dzielnicę przetoczyła się fala wyburzeń. Choć dwa budynki przy Raven Row były w opłakanym stanie, udało im się przetrwać do naszych czasów, kiedy to zwróciły uwagę świata sztuki. Projektując przestrzeń wystawienniczą na potrzeby sztuki współczesnej, zastanawialiśmy się jak przekazać część związanej z budynkiem historii poprzez wykorzystane materiały.

RAVEN ROW, LONDYN, WIELKA BRYTANIA (2009) Zdjęcia: 6a Architects

- Jako architekci nie macie obowiązku nawiązywać do historii miejsca. Dlaczego jest ona dla was ważna?

Uważamy, że to, co się tworzy powinno nieść ze sobą jakieś znaczenie. Kiedy przygotowywaliśmy projekt Raven Row, trafiliśmy na niezwykłą kolekcję zdjęć wykonanych przez anonimowych fotografów. Zdjęcia te składały się na tajemniczą kronikę życia budynków przez ostatnie siedemdziesiąt pięć lat. Na niektórych z nich widać było spalone pomieszczenia. Mniej więcej w tym samym czasie od kolegi z Japonii dowiedzieliśmy się, że w jego kraju fasady budynków pokrywa się czasami opalonym drewnem. I tak przypadkowe odkrycia zaczęły nagle współgrać z tym, co świadomie zaprojektowaliśmy. W latach sześćdziesiątych, kiedy budynki prawie się rozpadały, rozkradziono żeliwne elementy pokrywające fasadę. Nową fasadę zaprojektowaliśmy zatem z tego samego materiału, aby nawiązać do jej pierwotnego wyglądu. Nie musieliśmy tego robić, ale w centrum sztuki współczesnej, gdzie dominują białe przestrzenie, niewiele jest miejsca na różnorodność wizualną. Można więc wykorzystać proces budowania i użyte materiały, aby pozostawić to co nazywam fałszywymi tropami. Dlaczego fałszywymi? Otóż pozostawione przez nas ślady przeszłości nawiązują do rzeczy, które nie dla każdego są czytelne. Większość odwiedzających nie zrozumie, dlaczego świetliki dachowe w Raven Row pokryto opalonym drewnem. Z ich punktu widzenia to tylko forma, faktura i kolor. Nam jednak wydarzenia związane z historią budynku pomagają podejmować decyzje i zachować dyscyplinę podczas procesu projektowania.

- Skąd zainteresowanie historią jako punktem wyjścia projektu? Kiedy Stephanie i ja studiowaliśmy architekturę, byliśmy pod wielkim wpływem Richarda Wentwortha, brytyjskiego artysty znanego z projektu fotograficznego z lat siedemdziesiątych, który poświęcony był odczytywaniu miasta. Ogólnie rzecz biorąc, Wentworth zadaje pytania o to, jak miasto powstaje, jak się je niszczy i naprawia, jakie zachodzą w nim procesy i co mówią nam o metabolizmie danej kultury. Poza tym moją pracę dyplomową pisałem na temat francuskiemu pisarza George’a Pereca. Literatura, którą tworzył to literatura przenikających się wątków, historii szkatułkowych, rozgałęzień i gier z czytelnikiem. Stąd też historie są częścią naszej pracy od samego początku. Wystarczy znaleźć chwilę, aby przyjrzeć się danemu miejscu, a każde z nich zacznie opowiadać swoją historię. Jest ona zapisana w materiałach, na które patrzymy, ale trzeba ją samemu odkryć. My na przykład trafiliśmy na zdjęcia spalonego pomieszczenia w Raven Row. Zauważyliśmy, że na zdjęciach sprzed pożaru w rogu pomieszczenia widać około 20 lamp parafinowych. Rok później pokój spłonął. Można przypuszczać, że zarzewiem pożaru były właśnie składowane lampy. Następnie dowiedziałem się, że pożar miał miejsce w czasie, kiedy budowano sąsiedni budynek. Być może lampy należały do firmy budowlanej, która przechowywała je w naszym budynku? Śledzenie tych historii przypomina trochę pracę detektywa.

RAVEN ROW, LONDYN, WIELKA BRYTANIA (2009) Zdjęcia: David Grandorge

PAUL SMITH SHOP, ALBEMARLE STREET, LONDYN, WIELKA BRYTANIA (2013) Zdjęcie: 6a Architects

- Historie są ulotne w odróżnieniu od solidności i trwałości architektury. Jak wpływają one na waszą pracę? Bardzo interesuje nas sposób, w jaki historie się materializują oraz to, jak w materiałach i procesach zapisuje się kultura. Jako architekci również materializujemy idee. Na tym polega tworzenie budynków, które powstają przecież z konkretnych materiałów. Weźmy przykład naszej pracowni, która jest w zasadzie ciągłym projektem. Kilka lat temu mieściliśmy się w małym budynku w patio. Następnie przebudowaliśmy go, aby połączyć dwa pozostałe budynki. Podczas prac prowadzonych na dziedzińcu o wymiarach trzy na sześć metrów odkryliśmy właściwie cały Londyn. Znaleźliśmy kawałki ceramiki, skorupy ostryg, rury żeliwne, cegły, beton i drewniane belki. Jestem pewien, że gdybyśmy przyjrzeli się podobnemu wycinkowi Barcelony lub Nowego Jorku, trafilibyśmy na inne materiały.

- Można powiedzieć, że architektura często rości sobie pretensje do wyznaczania ostatecznych kanonów estetyki; kreślenia ostatecznej wizji, która byłaby zawsze aktualna. Wydaje się jednak, że projekty waszej pracowni nie idą w tę stronę. Zgadzam się. Nasza praca nad budynkiem nie wyznacza ani początku ani końca. To raczej okres w życiu danego miejsca. Dostajemy je, aby później przekazać komuś, kto zrobi z nim coś innego. Jest to podejście realistyczne, które nawiązuje do innego obszaru naszych zainteresowań – krajobrazu i ogrodu. Natura pomaga nam spojrzeć na budynek jako coś, co powstaje, niszczeje, odradza się i znowu niszczeje. Taki „metabolizm” nie różni się zbytnio od wszystkich innych naturalnych procesów.

- Czy właśnie ten metabolizm chcecie pokazać w swoich projektach? Unikanie tego tematu, jak często ma to miejsce w architekturze, to odrzucenie podstawowej kondycji świata i życia. To tak, jakbyśmy udawali, że się nie starzejemy. Nasze podejście można uznać za krytykę pewnego rodzaju modernizmu, w ramach którego budynek od początku do końca swojego istnienia powinien być nieskazitelny. Moim zdaniem takie myślenie jest błędne, ponieważ budynek jest niedoskonały już u swojego zarania. Nie chodzi o to, że staramy się wprowadzić element niedoskonałości. Po prostu wiemy, że niedoskonałość jest zawsze obecna, od samego początku.

- Można również stwierdzić, że takie podejście jest bardzo nowoczesne. Powiedziałbym współczesne, żeby uniknąć skojarzeń z modernizmem, przynajmniej tym przez duże M. Słowo nowoczesny, czy modernistyczny, kojarzy mi się z pewnym typem dwudziestowiecznej mentalności. Nie rościmy sobie pretensji do prawdy. Nasze prace są niemal antykonceptualne. Jest w nich oczywiście wiele elementów wynikających z osądu rzeczywistości, ale nie kierujemy się jedną, ogólną koncepcją.

PAUL SMITH SHOP, ALBEMARLE STREET, LONDYN, WIELKA BRYTANIA (2013) Zdjęcie: David Grandorge

PAUL SMITH SHOP, ALBEMARLE STREET, LONDYN, WIELKA BRYTANIA (2013) Photo: David Grandorge

GALERIA MILTON KEYNES, BUCKINGHAMSHIRE, WIELKA BRYTANIA (2019) Zdjęcie: 6a Architects

GALERIA MILTON KEYNES, BUCKINGHAMSHIRE, WIELKA BRYTANIA (2019) Zdjęcie: Johan Dehlin

- Choć studio 6a architects nie skupia się przede wszystkim na szczegółach, odgrywają one ważną rolę w waszych pracach. Jak udaje wam się wkomponować je w projekt? Projekt Raven Row przebiegał po części w nowym budynku, a po części zakładał prace renowacyjne. Musieliśmy w związku z tym podjąć współpracę ze specjalistami w dziedzinie renowacji. Kiedy już wejdzie się w ten świat, zaczyna się dostrzegać wytwórców sztukaterii, pracowników odlewni żelaza czy stolarzy, pracujących w sektorze dziedzictwa kulturowego. Tych niezwykle kompetentnych ludzi zatrudnia się wprawdzie rzadko we współczesnej branży budowlanej, ale to nie znaczy, że nie istnieją. Prawdę mówiąc, ich usługi są dostępne na wyciągnięcie ręki. Wykonanie żeliwnej fasady sklepu Paul Smith w Londynie zleciliśmy odlewni w Essex, w której również wykonuje się krawędzie schodów dla londyńskiego metra. Choć było to dla nich drobne zlecenie, pracę wykonali świetnie. Jestem pewien podziwu dla takiego kunsztu.

- Czy korzystanie z usług zakładów rzemieślniczych to również komentarz na temat współczesnych praktyk budowlanych? „Komentarz” to nie jest słowo, którego bym użył. Powiedziałbym raczej, że lubimy reagować na to, co zastajemy na miejscu, bo przecież nie zawsze prosimy rzemieślników o pomoc. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Galeria w Milton Keynes jest na przykład zbudowana głównie z tanich, przemysłowych materiałów. Nie różni się jednak moim zdaniem od innych naszych projektów. Podobnie podejmowaliśmy decyzje i nawiązywaliśmy do specyfiki miejsca poprzez użyte materiały. Milton Keynes to nowe miasto, produkt państwa opiekuńczego. Budżet galerii był bardzo ograniczony, więc materiały musiały być tanie. Innym przykładem jest sklep Paula Smitha. Pracując nad nim, przyglądaliśmy się aktywności Smitha jako projektanta. Doszliśmy do wniosku, że jego projekty są w świecie mody tym, czym jest żeliwo w miejskiej tkance Londynu. Londyn zbudowany jest z cegieł, a w drugiej kolejności właśnie z żeliwa. Paul Smith jest przede wszystkim krawcem. Jako krawiec robi garnitury, ale jako projektant mody wprowadza różne drobne korekty: wymienia guzik, coś przecina. Zaproponowaliśmy zatem materiał, który byłby analogią tych korekt: żeliwo. Wzór splecionych okręgów nawiązuje do balustrad miejskich balkonów.

- Niektóre zaprojektowane detale, takie jak gałka do drzwi z odciskiem kciuka czy zaokrąglone zakończenie balustrady w budynku Raven Row, dają wrażenie melancholii, jak gdyby były świadectwem minionej przeszłości. Czy taki był cel? Te dwa detale zostały z nami na dłużej niż się spodziewaliśmy. Kiedy wykonywaliśmy gałkę drzwiową, nie przyświecał na żaden inny cel niż po prostu wykonanie gałki. Przygotowaliśmy model z gliny i dla zabawy zrobiliśmy w nim wgniecenia. Kiedy odlaliśmy ją w formie piaskowej, okazało się, że gałka ma świetną fakturę, która jest wyczuwalna w dotyku, chociaż wizualnie wygląda dość delikatnie. Nie poświęcaliśmy temu konkretnemu elementowi więcej uwagi niż innym. Ludzie pamiętają go lepiej być może ze względu na jego nostalgiczny charakter. Tego nie można zaprojektować. Projektuje się wnętrza, materiał czy fakturę, ale nie reakcje ludzi. Na pewno jednak można stworzyć przestrzeń, która angażuje odbiorców i, podobnie jak literatura, proponuje różne typy narracji.

GALERIA MILTON KEYNES, BUCKINGHAMSHIRE, WIELKA BRYTANIA (2019) Zdjęcie: Johan Dehlin

GALERIA MILTON KEYNES, BUCKINGHAMSHIRE, WIELKA BRYTANIA (2019) Zdjęcie: 6a Architects

COWAN COURT, CHURCHILL COLLEGE, CAMBRIDGE, WIELKA BRYTANIA Zdjęcia: Johan Dehlin

BUDYNEK SĄDU, KOLEGIUM CHURCHILLA, CAMBRIDGE, WIELKA BRYTANIA

Cowan Court to 68-pokojowy akademik, który powstał jako pierwszy zupełnie nowy budynek dodany do istniejącego już kompleksu Churchill College założonego na cześć Winstona Churchilla w latach sześćdziesiątych w okresie tzw. „rewolucji technologicznej”. Powstanie college’u było ważnym krokiem na drodze do radykalnego poszerzenia oferty szkolnictwa wyższego w okresie po zakończeniu II wojny światowej, a jego budynki stały się modelowym przykładem brytyjskiej architektury. Zaprojektował je Sheppard Robson po tym, jak jego projekt zwyciężył w jednym z najważniejszych powojennych konkursów architektonicznych. Obecnie Churchill College ma status zabytku i uważany jest doskonały przykład brytyjskiego brutalizmu.

Pół wieku później, Cowan Court łączy malowniczy brutalizm pierwotnych budynków z wymogami XXI wieku związanymi ze zrównoważonym rozwojem, dostępnością, krajobrazem i nowym podejściem do przestrzeni wspólnej i prywatnej. Zamiast surowej zmysłowości cegieł i betonu ze śladami szalunku mamy współczesny, drewniany energooszczędny budynek. Funkcję klatki schodowej, która tradycyjnie łączy pokoje i definiuje przestrzeń w układzie pionowym spełnia wewnętrzny dziedziniec z ogólnodostępną przestrzenią wokół leśnego ogrodu krajobrazowego. Pokoje, do których można dostać się z dziedzińca są w pełni dostępne, a ich okna wychodzą na boiska i rozległe łąki Churchill College.

Cowan Court powstał na bazie wielu cech już istniejących budynków college’u. Ma również trzy piętra, kwadratowy dziedziniec i zajmuje taką samą powierzchnię. Budynek to dobry przykład podejścia pracowni 6a architects polegającego przede wszystkim na dokładnym rozpoznaniu i zinterpretowaniu kontekstu w poszukiwaniu nawiązujących do niego pomysłów na projekt. Trzy nadwieszone, pokryte drewnem piętra przywodzą na myśl betonowe wieńce okalające fasady pozostałych budynków. Każda fasada wygina się jak entasis klasycznej kolumny, a przesunięte względem siebie kwadratowe okna pokojów dla studentów obiegają ją spiralnie, jak gdyby bawiły się w berka. Pokrycie fasady wykonano z nieobrobionego, odzyskanego dębu jako nawiązanie do faktury betonu ze śladami szalunku i koloru cegieł innych budynków college’u. Nowy, jasny dąb zastosowano natomiast jako eleganckie wykończenie podbitki wokół dziedzińca i potrójnie szklonych okien. Charakterystyczne dla pierwotnych pokojów wykusze powracają jako głębokie siedziska pod oknem wpuszczone w grube, izolowane ściany energooszczędnej bryły. Gęsto zasadzone na wewnętrznym dziedzińcu brzozy latem zacieniają nieformalny ogród pomyślany jako miejsce spotkań i nauki, jesienią przebarwiają się na pomarańczowo, a zimą otwierają dziedziniec, wpuszczając światło słoneczne.

Materiały użyte przy budowie Cowan Court to część ambitnej ekologicznej strategii; dzięki połączeniu pasywnej wentylacji, potrójnie szkolnych okien i doskonałej izolacji ograniczono ilość energii potrzebnej do budowy i eksploatacji budynku. Kolejne energooszczędne rozwiązania to panele fotowoltaiczne, kolektory słoneczne oraz system gromadzenia wody deszczowej.

COWAN COURT, CHURCHILL COLLEGE, CAMBRIDGE, WIELKA BRYTANIA Zdjęcie: David Grandorge