JAN OLAV JENSEN

„NIEUSTANNE WARIACJE DAJĄ WRAŻENIE NIESKOŃCZONOŚCI”

Zdjęcie: Dagfinn Sagen

KOŚCIÓŁ MORTENSRUD, OSLO, NORWEGIA (1998) Zdjęcie: Per Bertntsen

WEDŁUG NORWESKIEGO ARCHITEKTA JAN OLAVA JENSENA PRZESTRZEŃ SAKRALNA MOŻE ROZBUDZAĆ DUCHOWOŚĆ. „UWAŻAM, ŻE Z WRAŻLIWOŚCIĄ RELIGIJNĄ WSPÓŁGRA TAKA ARCHITEKTURA, KTÓRA UZNAJE, ŻE PEWNYCH SIŁ NIE DA SIĘ KONTROLOWAĆ”.

Ściana z ułożonych na sobie płaskich kamieni, więźba i połać dachu z przecinających się drewnianych belek oraz zmieniające się wzory wpadającego światła: to tylko niektóre wspólne cechy kościoła Mortensrud i klasztoru Tautra Maria zaprojektowanych przez pracownię Jensen & Skodvin Architects z siedzibą w Oslo.

Jan Olav Jensen, jeden z partnerów, opisał czym jego zdaniem różni się projektowanie przestrzeni świeckiej i sakralnej. „Z doświadczenia mogę powiedzieć, że oba typy projektów na pewno się różnią, choć trudno mi tę różnicę precyzyjnie przeanalizować i wyrazić. Być może jest tak dlatego, że to nie moja dziedzina. Poza kościołem Mortensrud i klasztorem Tautra Maria zaprojektowaliśmy jeszcze meczet, ale ostatecznie nie został zbudowany. Obecnie kończymy klasztor dla buddyjskich mnichów. Pracując nad projektami sakralnymi, zauważyłem więcej podobieństw niż różnic. Wszyscy klienci byli głęboko przekonani, że architektura może stworzyć przestrzeń, która będzie współgrać z ich wiarą. Jako architekt muszę postarać się zrozumieć związek pomiędzy religią i architekturą w kontekście wieczności. Wydaje mi się, że taki właśnie jest główny wymóg klientów, choć nigdy nie mówią o tym wprost. Dla mnie architektonicznym odpowiednikiem wieczności jest nieskończoność, czyli wieczność widziana bardziej przez pryzmat matematyki i geometrii”. - Architekci pracują ze strukturami fizycznymi, które są z natury rzeczy ograniczone i nie mają nic wspólnego z nieskończonością. Czy nieskończoność można wyrazić poprzez materiał budowlany?

Uważam, że architektura posługuje się autonomicznym, niewerbalnym językiem. Pod tym względem jest wyraźnie podobna do muzyki. Nie sądzę, aby można było dokładnie przetłumaczyć te środki wyrazu na język pisany lub mówiony, ale spróbuję. Moim zdaniem architektura jest w stanie wyrazić rzeczy, których nie można oddać w żadnym innym języku i dlatego ma tak duże znaczenie w każdej kulturze. Jednym z jej aspektów, o którym architekci nie mówią zbyt wiele jest fizyczna metafora. Innymi słowy, architektura potrafi być poetycka i pełna ukrytych znaczeń. Koncepcja nieskończoności jest osią wielu naszych działań w Jensen & Skodvin. Często chodzi o to, aby zastosować niepowtarzalne elementy takie jak bloki kamienne lub fragment odsłoniętej skały. Nie usuwamy poprodukcyjnych zadrapań i blizn widocznych na przykład na stalowych komponentach. Zamiast je zamalowywać, pozwalamy, aby każdy przedmiot zachował swoją indywidualność i wyjątkową, czytelną historię. Moim zdaniem zastosowanie tych i podobnych technik, które opracowaliśmy, daje efekt bogactwa i głębi, dzięki któremu materiały mogą ucieleśniać lub wyrażać pojęcie nieskończoności.

KOŚCIÓŁ MORTENSRUD, OSLO, NORWEGIA (1998) Zdjęcie: Per Bertntsen

- Czy punktem wyjścia projektu kościoła Mortensrud było stworzenie przestrzeni, w której panowałaby aura nieskończoności?

Niezupełnie. Rozmowy z klientami rozpoczęły się od spraw o wiele bardziej pragmatycznych i przyziemnych, choć od razu widać było, że zależy im na pięknej przestrzeni, która współgrałaby z ich najgłębszymi religijnymi odczuciami. Z czterdziestoosobowej rady wiernych wybrano trzy osoby, które były odpowiedzialne za kontakt z nami podczas procesu projektowania. Postawiono nam trzy główne warunki. Po pierwsze, kościół powinien wyglądać jak kościół. Jak wygląda kościół wie każde dziecko, ale wielu architektów ma z takim projektem problem. Drugim warunkiem było to, aby ludzie chcieli się w tym nowym kościele pobierać. Może zabrzmi to dziwnie, ale według danych statystycznych niewielu mieszkańców Oslo chce brać ślub w kościołach zbudowanych po roku 1945. O wiele bardziej popularne są stare kościoły i to do nich ustawiają się długie kolejki. Warto się nad tym zastanowić z architektonicznego punktu widzenia. Czy nie potrafimy już stworzyć odpowiedniej przestrzeni? Moim zdaniem ten drugi warunek jest związany z pierwszym. Trzecim warunkiem było zaprojektowanie ławki w głębi kościoła, gdzie zgodnie z norweską tradycją wolno siadać kryminalistom i innym grzesznikom. Ten wymóg jest bardzo ciekawym wyzwaniem dla architekta. Wyobraziłem sobie strefę, w której nie jest się ani wewnątrz ani na zewnątrz budynku. Wszystkie te wymagania wskazują na tęsknotę za przestrzenią poetycką, która współgrałaby z atmosferą sprawowanego w niej kultu.

- Patrząc na inne twoje prace, można się zdziwić, że zaprojektowałeś kościół z tak tradycyjnymi elementami jak nawa i dwuspadowy dach.

Spełniliśmy w ten sposób pierwszy wymóg, czyli „kościół powinien wyglądać jak kościół”. Wiedzieliśmy oczywiście, że symetryczny, dwuspadowych dach jest rozwiązaniem oczywistym i to nie my je zaproponowaliśmy. Było to dwadzieścia lat temu i muszę przyznać, że w tamtych czasach niechętnie podchodziłem do konwencjonalnych brył kościołów. Trudno mi było je pogodzić z ideałami projektowania, którym byliśmy bardzo wierni. Mówię tu na przykład o przywiązaniu do form abstrakcyjnych i asymetrycznych. Po długich dyskusjach, klient stracił cierpliwość i oświadczył: „albo zaprojektujecie dach dwuspadowy, albo nie dostaniecie tego zlecenia”. Być może trudno to dzisiaj zrozumieć, ale bardzo wtedy cierpieliśmy jako dumni architekci wychowani w tradycji ortodoksyjnego modernizmu. Okazało się jednak, że było to dla nas bardzo cenne doświadczenie. Chociaż męczyliśmy się, projektując ten dwuspadowy dach, pomysł, na jaki w końcu wpadliśmy, otworzył nam drogę do najlepszych architektonicznych rozwiązań zastosowanych w innych częściach kościoła. Można powiedzieć, że nasze zmagania uruchomiły reakcję łańcuchową, która wpłynęła na całość projektu. Ku mojemu zdziwieniu wybór dachu dwuspadowego zaczął mi się coraz bardziej podobać w miarę postępu prac.

- W przeciwieństwie do wielu współczesnych architektów, uwielbiasz lokalne techniki budowlane i miejscowe rzemiosło. Dlaczego tak ci do nich blisko?

Stosowanie takich technik sprawia nam rzeczywiście ogromną przyjemność. Architektów można by porównać z kompozytorami, którzy muszą znać możliwości i ograniczenia instrumentów muzycznych, aby móc komponować na nie muzykę. Wiedza ta jest z wielu względów niezbędną częścią naszych projektów, biorąc pod uwagę choćby uwarunkowania tektoniczne. Zaczynając projekt, mamy ograniczone możliwości. Uważam, że w takiej sytuacji należy wykazać się pewną kompozycyjną dyscypliną. Chcemy, żeby nasze środki wyrazu wypływały ze świadomości tego, co można osiągnąć przy pomocy wykorzystywanych materiałów: cegieł, kamienia, stali, drewna, betonu i szkła. Często specjalnie ograniczamy sobie możliwość wyboru, tak abyśmy musieli pójść bardziej wymagającą drogą. Wydaje się, że takie podejście daje dobre rezultaty. Zastanawiam się często dlaczego tak jest. Być może to kwestia przypływu adrenaliny, która pojawia się wraz z ryzykiem działania w ramach jednej wybranej ścieżki, z której nie ma odwrotu? Tak czy inaczej, jest to strategia, która często zmusza nas do wypłynięcia na nieznane architektoniczne wody. Moim zdaniem architekci i artyści muszą działać w ten sposób. „Przejrzyste” ściany kościoła Mortensrud wynikają na przykład z kryzysu budżetowego. Musieliśmy po prostu zmniejszyć koszty. Znaleźliśmy kamieniołom, w którym zalegało dużo odpadów łupka nienadającego się już do produkcji przemysłowej. Kupiliśmy ten materiał po niskiej cenie, ale nie było nas stać na to, żeby wykorzystać go na zewnątrz i wewnątrz budynku. Wtedy zorientowaliśmy się, że jeszcze taniej będzie wykonać ścianę ze szkła. Postanowiliśmy więc zbudować szklaną ścianę jako zewnętrzną barierę chroniącą wnętrze przed warunkami atmosferycznymi i połączyć ją z wewnętrzną ścianą z łupków ułożonych tak, aby prześwitywało przez nie słońce. Wybory te wynikały z naszych badań tektonicznych połączonych z ograniczonym budżetem. Cała koncepcja rozwijała się stopniowo. Wykorzystanie kamienia odpadowego było tym bardziej ciekawe, że każdy fragment łupka różnił się od pozostałych. Ta niepowtarzalność i nieskończone wariacje wykraczające poza wszelkie matematyczne wzory to w pewnym sensie bardzo złożony i głęboki znak nieskończoności.

- Czy to samo można powiedzieć na temat światła, które wpada do wewnątrz przez nieregularne szczeliny pomiędzy łupkami albo świetlnych wzorach rzucanych przez drewnianą konstrukcję dachu innego zaprojektowanego przez was kościoła będącego częścią klasztoru Tautra Maria?

Oczywiście. Każdego dnia słońce przemierza niebo w trochę inny sposób, a pogoda się zmienia. Oznacza to, że liczba możliwych wariacji oświetlenia jest praktycznie nieskończona. Widzę w tym nawiązanie do wieczności.

KOŚCIÓŁ MORTENSRUD, OSLO, NORWEGIA (1998) Zdjęcia: Per Bertntsen

TAUTRA MARY KONWENT, TAUTRA, NORWEGIA (2006) Zdjęcia: Jan Olav Jensen

- Tak jak w przypadku wszystkich twoich budynków, ważną rolę odgrywa związek z naturą. Jednak w przypadku kościoła lub klasztoru takie detale mogą odwracać uwagę od samego rytuału czy kontemplacji. Czy nie istnieje ryzyko, że architekci zaczynają współzawodniczyć z Bogiem?

Niektórzy mogą faktycznie dojść do takiego wniosku. Pewien ksiądz, który prowadzi również prace badawcze na uniwersytecie w Norwegii, napisał pracę na temat architektury nowych kościołów. Dowodził w niej, że niektóre projekty, jak na przykład kościół Mortensrud, pokazują współczesny trend: ludzie tracą wiarę, a religia ustępuje miejsca naturze.

- Wydaje się, że projekty kościoła Moretnsrud i klasztoru Tautra Maria charakteryzują się wyraźną ambiwalencją. Z jednej strony nawiązują intensywny dialog z naturą, na przykład poprzez sposób wykorzystania naturalnych materiałów, takich jak kamień, łupek i drewno. Z drugiej strony są to w dużej mierze sztuczne konstrukcje, co do natury nie przystaje. Czy wprowadzenie takiej ambiwalencji to celowy zabieg?

Tak, lubię architekturę, która jest wieloznaczna, intelektualnie otwarta i podatna na wiele interpretacji. We wszystkim, co tworzy człowiek, bardzo interesuje nas struktura, geometria i kompozycja. Kluczowe jest dla mnie to, że jako architekci mamy do czynienia ze zmianą. Budując, tworzymy fizyczne obiekty. Tym samym określany warunki przyszłej aktywności i wpływamy na to, jak ludzie żyją. Szwajcarski architekt Valerio Olgiati jasno odróżnił architekturę kontekstualną od architektury auto-referencyjnej (którą nazywa „świątynią”), oświadczając jednocześnie, że interesuje go wyłącznie ten drugi rodzaj. Rozumiem to stanowisko. Jestem jednak przekonany, że nie możemy jako ludzie ignorować kontekstu. W naszej pracy próbujemy pogodzić te dwa przeciwieństwa.

- Podobnie jak w przypadku wspomnianego kościoła i klasztoru, w większości twoich budynków eksponujecie takie materiały jak surowe łupki, kamień i drewno, mocno je ze sobą konfrontując. Co jest ciekawego w tym zderzeniu?

Może chodzi o to, że lubimy element zaskoczenia. Nie jestem zagorzałym fanem kryminałów, ale podoba mi się ich podstawowa zasada kompozycyjna: jesteśmy nieustannie zaskakiwani zwrotami akcji i nowymi podejrzanymi. Taka pełna niespodzianek narracja jest bardzo nośną koncepcją również w architekturze. Zrozumienie całego budynku zabiera sporo czasu, o ile w ogóle się uda.