LEOPOLD BANCHINI
„Wierzę w niekomercyjnego, współpracującego i wolnego ducha”.
Zdjęcie: Dylan Perrenoud
Szwajcarski architekt Leopold Banchini podziwia niewyczerpaną kreatywność nieprofesjonalistów i postrzega budowanie we współpracy z innymi jako sposób na tworzenie społeczności. W jego projektach jest odrobina utopii, tymczasowej utopii.
CASA CCFF, GENEWA, SZWAJCARIA ZDJĘCIE: DYLAN PERRENOUD
Przypominający stodołę dom na słupach, o smukłej konstrukcji obok linii kolejowej w Genewie, nawiązujący do architektury przemysłowej otoczenia, z dachem z blachy falistej; warsztat tkacki w Bahrajnie, wykonany z lokalnie dostępnych materiałów, ze ścianami i dachem z suszonych liści palmy daktylowej, tkanych w celu zapewnienia mocnej powierzchni; dach ze srebrnego ekranu odbijającego ciepło, który przykrywa rondo, również w Bahrajnie, tworząc ogromną przestrzeń publiczną, w której ludzie mogą się spotykać i dyskutować o nagrodzonych pracach otwartego konkursu na temat przyszłości placu; tymczasowy pawilon na imprezę taneczną w Belgii, zbudowany z materiałów wtórnych i wzniesiony przez studentów w ciągu jednego tygodnia. Projekty mogą się bardzo różnić, ale wszystkie łączy elegancka lekkość i atmosfera tymczasowości, tak jakby były tylko przechodniami, którzy mogą zniknąć w każdej chwili.
„Moja praktyka architektoniczna zdecydowanie nie jest tym, czego można oczekiwać od szwajcarskiego architekta”, wyjaśnia Leopold Banchini w bibliotece wytwórni płytowej w Genewie, dla której zaprojektował wnętrze. „Chociaż podziwiam długą i piękną tradycję szwajcarskiej architektury, świadomie staram się jak najbardziej od niej zdystansować. Dotyczy to wszystkich poziomów: rodzaju projektów, rodzaju klientów, lokalizacji projektów, a także modelu ekonomicznego mojego biura. Szwajcarska architektura to w zasadzie model finansowy. Działa, ponieważ masz klientów z określonym majątkiem, masz projekty z określonym budżetem i możesz mieć biuro o określonej wielkości. Wszystkie te rzeczy są ze sobą powiązane. Ja staram się działać w zupełnie inny sposób. Tak naprawdę nie mam biura, dzięki czemu jestem bardziej mobilny. Realizuję projekty na całym świecie i pracuję z budżetami, które są znacznie mniejsze niż zwykłe dostępne w Szwajcarii na projekty architektoniczne. Nie chodzi o to, że chcę całkowicie zdystansować się od sposobu, w jaki robi się architekturę w Szwajcarii, ale jestem krytyczny wobec sposobu, w jaki działa ten system. Uważam, że moim obowiązkiem jest uwzględnienie tego politycznego nastawienia w mojej praktyce”.
Można również wybrać płynięcie z prądem, ponieważ zapewniłoby to więcej możliwości uprawiania architektury, prawda? Rem Koolhaas porównał kiedyś architekta do surfera na falach, a fale do sił finansowych i politycznych, które determinują popyt na architekturę.
„Kiedy byłem studentem, Rem Koolhaas był jedną z moich inspiracji. Ale po kryzysie finansowym ten model surfera na falach nie był już etycznie i ekologicznie opłacalny. Myślę, że musimy działać inaczej. Świat ewoluuje, podobnie jak nasza pozycja jako architektów. Jednocześnie muszę powiedzieć, że nadal fascynuje mnie praca Rema, otwarty, bezstronny sposób, w jaki wykorzystuje materiały, jego analizy przestrzeni, na które wcześniej nie zwracano uwagi. Oba te aspekty jego architektury pozostają bardzo istotne dla mojej własnej architektury. Podobnie jak on, ale na swój własny sposób, jestem zafascynowany zupełnie nieoczekiwanymi rzeczami, które dzieją się z tym, co zwykle uważamy za oczywiste. W sąsiedztwie, które jest budowane przez nie-architektów z najbardziej banalnych materiałów, można znaleźć niesamowitą kreatywność, która jest całkowicie poza tym, o czym pomyślałby jakikolwiek architekt. Na przykład, jeśli spojrzeć na samodzielnie zbudowane dzielnice w Lizbonie - odnoszę się do tego, ponieważ studiowałem te projekty ze studentami - mogą one wyglądać banalnie, zbudowane z bardzo tanich lub znalezionych materiałów i standardowych systemów. Jednocześnie są one łączone w zupełnie nieoczekiwany sposób. W tym miejscu pojawia się dla mnie poezja. Nie-architekci niekoniecznie mają z góry przyjęte pomysły, które mają architekci”.
Większość architektów dąży do wyrafinowanej estetyki. Twoje podejście wydaje się być skromniejsze. Jaki jest Twój cel, gdy projektujesz budynek, przestrzeń?
„Dla mnie ważne jest, aby tworzyć przestrzenie, które nie są stereotypowe, ale są bezpośrednią odpowiedzią na to, czego faktycznie potrzebuje osoba, która będzie z nich korzystać. Jednocześnie przestrzenie te nie powinny być dyrektywne. Powinny być po prostu wsparciem dla działań, które się w nich wydarzą, sceną dla rozwijającego się w nich życia. Może to właśnie odróżnia mnie od artysty: Nigdy nie uważam samej pracy za cel. Tworzę narzędzia dla ludzi, a nie przedmioty do oglądania”.
FABRYKA WŁÓKIENNICZA AL NASEEJ, BANI JAMRAH, BAHRAJN ZDJĘCIE: MICHIEL DE CLEEN
CASA CCFF, GENEWA, SZWAJCARIA ZDJĘCIE: DYLAN PERRENOUD
Często jesteś osobiście zaangażowany w proces budowy i współpracujesz z budowniczymi. Dlaczego nie pozostaniesz przy projektowaniu?
Po pierwsze, naprawdę lubię budować. Jeśli spędzam zbyt dużo czasu przy komputerze, czuję, że wariuję. Ponadto architektura mnie porusza, gdy sposób, w jaki jest zbudowana, ma sens i nie jest marnotrawstwem, absurdem lub brakiem szacunku dla budowniczych. Czasami widzę budynki, których budowa musiała być bolesna; w innych przypadkach jestem wrażliwy na piękno, a nawet choreografię tego, jak zostały zbudowane. Dla mnie architektura polega na zrozumieniu ruchów robotników, ich gestów i rozpoczęciu procesu twórczego od myślenia o tych gestach. Architekci zazwyczaj rysują betonowe ściany i płyty, często prefabrykowane i bardzo ciężkie, zapominając, że budowanie jest czynnością fizyczną. Ale jeśli to zrozumiesz, nie będziesz po prostu projektować kształtu, a następnie zastanawiać się, jaka powinna być jego struktura, a następnie prosić inżyniera o rozwiązanie tego problemu. Zaczynasz od zastanowienia się, w jaki sposób materiały zostaną przywiezione na miejsce i jak zostaną zmontowane. Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że najlepszym sposobem na zrozumienie tego jest uczestniczenie w procesie budowlanym. Oczywiście nigdy nie będę miał umiejętności profesjonalnego budowniczego, ale uczestnictwo w procesie budowy jest niezwykle pomocne w projektowaniu. Więc teraz, nawet gdy siedzę przed ekranem komputera, każda linia, którą rysuję, pochodzi z myśli o procesie budowy”.
Czy to także postawa polityczna?
„Tak. Oprócz przyjemności, jaką sprawia, własna praca budowlana ma aspekt polityczny i ekonomiczny. Naprawdę podoba mi się pomysł, że ludzie są w stanie budować domy, biura, chaty i tymczasowe konstrukcje na imprezy, w nieprofesjonalny sposób. To dla mnie ważne, że ludzie mogą mieć wpływ na przestrzeń, w której żyją, nie będąc całkowicie zależnymi od profesjonalistów. Ale wierzę też w specjalizację. Wierzę, że architekci mają pewne zrozumienie przestrzeni, którego nie mają nieprofesjonaliści. To samo dotyczy budowniczych. Chodzi po prostu o zaprojektowanie własnego środowiska i uczynienie go mniej skomplikowanym finansowo procesem. Jako młody człowiek doświadczyłem alternatywnego świata squattingu. To była wtedy droga. Jeśli zajmowałeś budynek, musiałeś sam go naprawić, zbudować własny pokój i zdecydować, jak powinien on wyglądać. To podejście jest tym, co nadal mnie interesuje i staram się zachować sposób, w jaki robię architekturę, tego niekomercyjnego, opartego na współpracy i wolnego ducha”.
Jak zrealizować budynek, który jest tani, niekomercyjny i bez finansowania bankowego?
„Oczywiście nie jest to łatwe, zwłaszcza że przepisy budowlane w Szwajcarii są bardzo restrykcyjne. Standardy te są tworzone z dobrymi intencjami, opracowane ze względów ekologicznych i w celu przedłużenia żywotności budynków, ale sprawiają, że budowanie jest bardzo drogie.
PAWILON BAB AL BAHRAIN, Z NOURĄ AL SAYEH, MANAMA, BAHRAJN ZDJĘCIA: EMAN ALI
W rezultacie budowa własnego domu stała się w dużej mierze niedostępna dla większości ludzi. Dlatego w moich projektach staram się kwestionować te normy. Niektóre z nich mają sens, ale nie uważam na przykład, że architektura musi trwać wiecznie. Po pięćdziesięciu latach wiele budynków w Genewie i tak zostanie zniszczonych z powodu presji rynku; albo będą musiały zostać odbudowane lub przerobione, ponieważ zmieniły się normy budowlane. Moim zdaniem jest to najbardziej marnotrawny sposób budowania. Nie twierdzę, że nigdy nie powinno się tego robić w ten sposób. Ale tkanka miejska stale się zmienia i powinniśmy być w stanie myśleć o architekturze, która jest mniej marnotrawna i niekoniecznie ma trwać wiecznie. Dlatego też istnieje potrzeba budowania lżejszej, bardziej tymczasowej architektury. Zawsze z podziwem patrzyłem na współczesną japońską architekturę. Niektóre obszary są tam podobne do Szwajcarii. Mają mroźną zimę i ciepłe lato, ale zaakceptowali fakt, że domy mogą być budowane z krótszą żywotnością. To naprawdę wyzwoliło architekturę jednorodzinną w Japonii. W końcu, jeśli spojrzeć na historię architektury, architektury non-pedigree (bez rodowodu), często była ona budowana w sposób tymczasowy, ale w sposób ekologiczny, a nie marnotrawny”.
W swojej architekturze zawsze szukasz sposobu, aby wnieść jak najwięcej, ale przy minimalnych środkach. Jednym ze sposobów na to jest wykorzystanie tanich materiałów lub ponowne użycie materiałów, które są pod ręką - na przykład starych słupów elektrycznych i terpentynowego drewna ze starego nabrzeża w Marramarra Shack w Australii. W rezultacie używasz wielu różnych materiałów, tak bardzo, że twoje prace można określić jako brikolaż. Co przemawia do Ciebie w brikolażu?
„Praca z lokalnymi materiałami lub z tym, co jest dostępne, jest ekologiczna pod względem pozyskiwania, ale także bardziej odpowiednia dla lokalnego klimatu. Na dłuższą metę jest bardziej zrównoważona. Ale wolę postrzegać to jako aspekt intuicyjny, jako składanie materiałów pod ręką w celu samodzielnego budowania nowych światów. Zawsze staram się zachować tę zabawę w mojej architekturze. Kultura mojego pokolenia wywodzi się z banlieues i jest wobec nich krytyczna. Dlatego nigdy nie widziałem siebie jako architekta budującego przedmieścia. Dla mnie brikolaż można postrzegać jako antytezę znormalizowanego modernistycznego bloku. Oznacza to również, że traktuję wszystkie materiały z równą uwagą. Moim zdaniem nie ma hierarchii materiałów”.
CASA MARRAMARRA, MARRAMARRA CREEK, AUSTRALIA
ZDJĘCIA: LEOPOLD BANCHINI
Innym sposobem tworzenia przestrzeni przy użyciu minimalnych środków są niearchitektoniczne interwencje, takie jak w Bahrajnie, gdzie miałeś zatrzymać ruch uliczny i pokazać wystawę na środku ronda. Czy Twoim zdaniem przestrzeń nie jest nierozerwalnie związana ze środkami architektonicznymi?
„Tak, to dla mnie jasne. W Sandberg Institute w Amsterdamie chciałem zadać studentom pytanie: jak wpływamy na przestrzeń poza architekturą? Doświadczenie przestrzeni może być również tworzone na przykład przez system dźwiękowy, imprezę lub drzewo. Zagłębianie się w to było dla mnie naprawdę fascynujące. Prawdopodobnie dzięki temu studiu zdałem sobie sprawę, że najbardziej dramatyczne zmiany przestrzenne, te najważniejsze, które najbardziej mnie poruszyły, były często dokonywane za pomocą niearchitektonicznych środków przez nieprofesjonalistów. Nawet dziś przestrzenie, które robią na mnie największe wrażenie, nie mają nic wspólnego z projektowaniem architektonicznym. Jednocześnie oczywiście wierzę, że architektura może mieć wpływ na przestrzeń. Architektura może mieć coś do powiedzenia, nawet jeśli nie zawsze chodzi o duże budynki”.
MOON RA, FESTIWAL HORST, BELGIA
ZDJĘCIA: MAXIME DELVAUX

Na festiwalu Horst w Belgii pomogłeś zbudować wraz ze studentami architektury pawilon na imprezę taneczną. Czy Twoim celem było stworzenie społeczności poprzez budowanie razem z innymi?
„Oczywiście. Wspólne budowanie jest radosne i tworzy społeczność. Jednym z przykładów, który miałem na myśli, jest koncepcja budowania stodoły w społeczności Amiszów. Zgodnie z tą koncepcją społeczność spotyka się, aby zbudować nową stodołę. Gotują razem, jedzą razem, a następnie budują ogromne stodoły w ogromnym tempie. Mają więc siłę wspólnoty i radości podczas weekendowego budowania czegoś, co w przeciwnym razie kosztowałoby miliony i zajęłoby miesiące profesjonalnej firmie. Nie oznacza to, że nie ma specjalizacji. Niektórzy ludzie w społeczności Amiszów są dobrzy we wbijaniu gwoździ, inni są dobrzy w przygotowywaniu drewna, a ktoś inny wcześniej przygotował plany. Możliwość budowania w ten sposób jako społeczność wymaga planowania. Wymaga również umiejętności architektonicznych do tworzenia planów oraz przygotowywania i numerowania elementów. Ale nadal jest to wspólna sztuka, którą uważam za bardzo piękną.
Wydarzenie Horst było dla mnie najszczęśliwszym momentem, kiedy zobaczyłem ludzi świętujących przestrzeń i celebrujących życie w niej poprzez imprezę i tańce przez całą noc. Pomysł polega na stworzeniu tymczasowych chwil autonomicznej anarchii, chwil wolności w naszym życiu. Nie ma hierarchii, nie ma kontrolującej władzy, nie ma wymiany pieniężnej; to ludzie spotykający się razem, gdzie wszystko jest w porządku, mała, tymczasowa utopia. Naprawdę wierzę, że musimy wprowadzić to pojęcie utopii. Musimy mieć wielkie marzenia i przemyśleć sposób, w jaki zorganizowane jest nasze społeczeństwo, nasz system produkcji. W mojej małej praktyce architektonicznej,
lubię wprowadzać utopijne idee, a jednocześnie kwestionować sposób, w jaki żyjemy”.
MOON RA, FESTIWAL HORST, BELGIA ZDJĘCIA: MAXIME DELVAUX
